Część z obserwujących oczekuje od dziennikarzy i publicystów realizowania linii partii, którą sami popierają. Pragną egzystować w partyjnych przestrzeniach informacyjnych, a każde odmienne zdanie wywołuje u nich wycofanie się i inne emocjonalne reakcje. Nie kontrargumentują. To ich przerasta.
Jeżeli ktoś myśli, że zamierzam publikować cokolwiek, ażeby się przypodobać przewrażliwionym wielbicielom Konfederacji aprobujących u polityków nieakceptowalne standardy w debacie publicznej, kpienie z chrześcijaństwa, a nawet chęć pozostawania w UE, to płonne to oczekiwania.
Obecność takich osób nie jest moim priorytetem. Pragnę docierać do ludzi gotowych polemizować, samodzielnie myślących i nie tolerujących ani wulgarności, ani zabijania nienarodzonych dzieci, ani prostactwa u polityków.
Jeśli ktoś oczekuje ode mnie całkowitej lojalności wobec jednej partii, to pomylił miejsca.
Jeszcze raz: interesują mnie tylko merytoryczne kontrargumenty. Śmiało proszę o wykazywanie, gdzie popełniam błąd.
Polecam niedawny artykulik na podobny temat:
Dodaj komentarz