Wszystko zaczęło się w czwartej klasie szkoły podstawowej na lekcji angielskiego. Nauczycielka poinformowała uczniów, że aktywność będzie nagradzana pieczątkami wbijanymi na ostatniej stronie zeszytu. Zebranie odpowiedniej ilości pozwalało wymienić je na ocenę celującą.
Niby niepozorna rzecz jednak tę pieczątkę nauczycielka zawsze nosiła ze sobą, jakby była najcenniejszym przedmiotem w jej torebkowym arsenale.
Wśród zachęconych do zbierania pieczątek był chłopak, który postanowił sobie, że będzie zbierał owe stemple tak długo jak się da, lecz nie wymieni ich na stopnie. Stwierdził, że zrobi to dopiero wtedy, gdy jego edukacyjna ścieżka rozminie się ze ścieżką nauczycielki.
Pani Kasia, bo tak nazywa się nauczycielka angielskiego, raz chętniej, a raz mniej pozwalała uczniom usłyszeć ten charakterystyczny dźwięk używanej pieczątki. Owe wahania częstotliwości rozdzielania edukacyjnego uznawania wywoływała w uczniach chęć do działania. Wzbudzała także emocje wśród świadomych młodych ludzi pytających: “proszę pani, dlaczego nie dostałem pieczątki?”.
Chłopak, o którym mowa, nie przejmował się zmianami częstotliwości nagradzania. On miał plan. Bardzo ambitny i długofalowy. Nie pragnął od razu jak najszybciej wymieniać stempli na oceny. On chciał wymienić je wszystkie za jednym razem!
Mijał rok za rokiem, a pani Kasia nadal uczyła go angielskiego. Minęło sześć lat. Wówczas ów chłopak podszedł do biurka anglistki przedkładając jej kilka zeszytów, w których na ostatnich stronach była masa okrągłych kasiowych emblematów.
Wówczas pierwszy raz dotkliwie się przekonał, że ….
Dodaj komentarz